Jeszcze chwila, moment, ułamek sekundy...i czarne myśli o klasie maturalnej staną się rzeczywistością.
Niewątpliwie okres to burzowy, niezwykle stresujący i wymagający, ale jednak już tylu go przeżyło, wytrwało.
Zapewne każdy z tych "zwycięzców" był tak jak ja teraz - pełen obaw i całego mnóstwa niepewności.
Ale wszystko jest przecież dla ludzi i okres, z którym przyszło nam się teraz zmierzyć - nie jest nie do przetrwania :)
Jestem tak pilnym uczniem, że swoją "wyprawkę" szkolną kupuje dopiero(?) dziś. Nie jest ona co prawda tak bogata jak dzieciaka idącego do 1 klasy szkoły podstawowej, ale równie wartościowa :D
Plan powtórzeniowy rozpisany, przyszłość w wyobraźni nawet kolorowa, siły powiedzmy "zebrane" więc czas dać z siebie wszystko i wierzyć, że to wszystko za te kilka miesięcy przyniesie zamierzony rezultat...
Czy się boję?
- I tak i nie. Boję się najbardziej, że przegram sam ze sobą
Czasem kiedy coś robię nachodzi mnie myśl, że to już umiem, ale kilku innych przedmiotów nie za bardzo i wtedy jestem w kropce.
Ucieka skupienie z danego przedmiotu, negatywny stres i rozsypka.
Nienawidzę tego.
Czasem, kiedy sen nie idzie ze mną w parze, zastanawiam się jak to będzie wyglądało później.. na studiach.. jak wszystko się dalej potoczy..
Czy te osoby, przyjaciele, koledzy, znajomi - czy to w jakimś większym procencie przetrwa?
Czy będzie podobnie jak teraz - czas na częste spotkania i robienie czegoś spontanicznego...?
W sumie teraz to mnie nie za dużo obchodzi
Wedle słów moich rodziców - próbuję żyć obecnym dniem i nie imaginować przyszłości i broń Boże nie wspominać przeszłości
Po co...
Niejednokrotnie słowa taty o moim specyficznym charakterze dawały mi do myślenia, tak teraz nic się nie zmieniło...
Często miewam przekonania, że nie pasuję do tego towarzystwa, otoczenia, w którym przebywam...
Że odbieram na innych falach niż wszyscy
Trochę to dziwne, ale jednak tak jest.
Lecz nie mam czasu na rozmyślanie teraz o tym, czas goni, ale dłuuga noc jednak czeka.
"Oby nikt z nas nie przegrał, oby nam wyszło"