wtorek, 27 grudnia 2016

5/6

Taak, witam wszystkich już w przedostatnim semestrze mojej licealnej nauki!
Popędzając za młodu czas, nie sądziłem, że zacznie on biec tak szybko.
Wokół mnie nic nowego. Od połowy grudnia zaopatrzyli mnie w mały, rzekomo cud technologii zwany pompą insulinową.
Pierwsze dni i pierwsze noce, to był okres łzami i przekleństwami płynący. Miałem żal i "ale" do każdego. Dosłownie.
Ciężkie były noce, ale jeszcze cięższe dni. Nieustanne kodowanie w głowie, że w kieszeni/na pasku jest ona - pompa.
Ale to było daaawno. Teraz już wiem z czym to się je i jest naprawdę fajnie. Nauczyłem się ważyć i przeliczać jedzenie, obsługiwać poważnie brzmiące bolusy i szacować ile jeszcze mogę w siebie upchać jedzenia. Jeszcze trochę i stanę się [o zgrozo!] wszechstronny :P

Tak z innej beczki, grudzień to miesiąc, w którym odniosłem największy od 3 lat sukces z języka ojczystego.
Kiedy zasiadałem do 4 rozprawki w tym roku szkolnym, nic nie wskazywało, że będzie to jakieś BUM! , ale najprawdopodobniej kolejna dwójeczka do kolekcji. Nie tym razem.
Kiedy nastał czas sądu, okazało się, że napisałem najlepiej w klasie...
Tak, Profesor z uwagami kierowała innych do mnie, żeby u mnie zobaczyli jak prawidłowo napisać to czy tamto <3
Te słowa jednej z najstarszej profesorek w liceum to był istny miód dla moich uszu :D

Żeby nie było za kolorowo - próbne za mną.
Jak z polskiego uczyłem się więcej niż przeciętne klasy humanistyczne (gorąco pozdrawiam przyszłych mecenasów :) ) tak testu CR nie rozwiąże ani jednego już do końca życia. AMEN.
Po jaką cholerę mi one były, skoro zjebałem właśnie tą część jak obywatele PiS...
Brak słów... Zawiodłem się na sobie.
Kolejnych próbnych jeszcze nie oddali. I dobrze, nie będę sobie uświadamiał jak niewiele wciąż umiem... [*]

A tak z pozytywów, święta za Nami! Zleciały szybko, ale były naprawdę udane.
Teraz Sylwester, oby wszyscy wrócili cali i ze wszystkimi kończynami ;)

Kończę tą nierówną walkę ze wspomnieniami.
Bywajcie i czuwajcie, ciaaao!


PS: Tak dla uczczenia.

piątek, 21 października 2016

Noc spadających meteorytów

W wieczory takie jak te, wieczory a zarazem noce spadających meteorytów i ty jeden, sam.
Uświadamiający sobie, że coś się skończyło.
Że już pewne, stałe rzeczy nie powrócą.
Jedyną formą ich powrotu będzie wspomnienie... nie jedno, nie dziesięć, nie dwadzieścia...
W takich chwilach czujesz tą pustkę. Tą niską samoocenę i tą tęsknotę.
Próbujesz się uspokoić, przestać wspominać i wreszcie zrozumieć, że te plany, te cholernie pieprzone plany, które od niepamiętnych czasów chciałeś wreszcie wdrożyć w życie/spełnić je - już nigdy nie zostaną spełnione.
Czujesz wewnętrzną porażkę.
Nie jesteś doskonały i nigdy nie byłeś i nie będziesz, ale miałeś ten motor napędzający do zmieniania siebie na lepsze. Na stawanie się innym, lepszym.
Wiele razy nie zwracając uwagi na to co ważne, nie zważając na konsekwencje, na milion innych czynników - tylko na ten Jeden..
Starałeś się za trzech, kombinowałeś jak koń pod górę, chciałeś się zawsze pozytywnie pokazać i zaimponować... To wszystko, to całe wymienianie na nic, coś co było nie wróci, coś co zostało zakończone wyraźnie mówi, że dwa razy do tej samej rzeki nie należy wchodzić...
Czujesz brak... brak tak wielu rzeczy, że na samą myśl o nich rozklejasz się jak dziecko.
Myślisz co dalej... Jak masz zacząć funkcjonować następnego dnia...
Jak masz się zachować kiedy ktoś zastąpi Twoje miejsce, a przy tym miejscu wciąż widzisz swoją postać.
Jak masz się zachowywać skoro nie przejawiasz żadnych emocji...
Widziałeś od dawna jak wszystko idzie na dno i nic z tym nie zrobiłeś...
Nie mogłeś.
Tak cholernie jest Ci smutno... Czujesz jakby ktoś zabrał coś dla Ciebie ważnego..
Dociera do Ciebie, że te często abstrakcyjne pomysły, to kiedy w środku nocy nie potrafiąc usiedzieć w miejscu kiedy inni śpią dawało Ci kopa żeby czymś się zająć i aby czas szybciej zleciał do realizacji tego co przed chwilą wymyśliłeś - bezcenne.
Siedząc sam przy wspólnych piosenkach na dźwięk których dostajesz gęsiej skórki myślisz sobie, że to coś już nie jest Twoim elementem..
Wiesz, że dostałeś kilka razy, ale wciąż było to dla Ciebie do zniesienia..
Jeden z nielicznych wpisów, który nie chcę aby się kończył...
Spoglądając w kalendarz widzisz, że przegrałeś jako sportowiec. Tuż przed magiczną liczbą 24 bądź przed jeszcze wspanialszą trójką...
Okres końca liceum, ostatnia prosta, studniówka, matura, niedobitki imprez... Witaj Świecie Singla.

środa, 28 września 2016

Nic nad nicość, wszystko nic

W takich momentach swojego niedługiego życia, kiedy czuję się sam... nierozumiany przez nikogo... bezużyteczny, uciekam do miejsc gdzie nikt mnie nie widzi, nikt nie słyszy...
Spędzam tam większość czasu, który pragnę żeby minął jak najszybciej.
Wtedy tak mocniej pragnę być traktowany przez innych inaczej, tak jak ja traktuję ich; być rozumianym..
Chciałbym być wystarczająco ważny dla bliskich, jak oni dla mnie...
Mam nieodłączne wrażenie, że coś idzie nie tak...
Że staram się a to i tak prowadzi do niczego...
Czas spędzony w izolacji od innych, to czas pozwalający mi spojrzeć inaczej na samego siebie...
Kiedyś przeczytałem, że wtedy da się usłyszeć walkę serca z rozumem.. - coś w tym jest.

Nie wiem co to za stan, może matura itd. albo coś kompletnie mi obcego...

Jak zachwyca mnie ludzki umysł, tak w chwilach jak te - nienawidzę go.
Potrafi przywoływać wspomnienia, kreować wyobrażenia, które tylko Cię dobijają i uświadamiają jak zbyteczny jesteś...
Jednak po dłuższej chwili przychodzi to coś... Coś czego nie potrafię opisać.
Coś co sprawia na początku skurcz mięśni przywłosowych, a później ogromną radość.. Radość, która nie wiesz skąd wynika i jak to się ma do tego, co jeszcze przed chwilą czułeś...
Warunkiem, który dostrzegłem, że musimy spełnić jest powiedzenie wszystkiego co nas boli, przerasta i z czym walczymy na co dzień..
Dzięki swojej wrażliwości, z ręką na sercu przyznaje się, że często kończę w swym cichym miejscu.
Branie rzeczy bardzo do siebie i bycie wrażliwym na słowa i czyny innych nie pozwala mi inaczej sobie z tym radzić... Często kiedy coś usłyszę, co autor uważa za nieważne i w ogóle niewypowiedziane - ja odbieram i przetwarzam na wszystkie możliwe sposoby...

Chciałbym się w jakiś sposób uodpornić na coś takiego..
Ale brak mi umiejętności i sprytu, aby tak się stało.


niedziela, 11 września 2016

Brak tytułu to też poniekąd tytuł...

Z wetkniętym nosem w 2 podręczniki i 3 zbiory zadań, w ten niedzielny wieczór, zatęskniłem za jednym - tym czasem beztroski, który nie tak dawno mi towarzyszył

 W tym okresie kiedy wielkie boom osiemnastkowe powoli przemija, gdy leżysz przykryty kocem z  kubkiem zaparzonej pokrzywy i patrzysz w to niebo niezmienione od miliardów lat (nie uwzględniamy gwiazd i ich stałych metamorfoz) i starasz się nie myśleć o niczym oprócz miejsc, w których chciałbyś teraz być...

Od pewnego, krótkiego co prawda czasu, zastanawiam się czemu niektórzy są jacyś szorstcy, nieobecni i poddenerwowani. Może to i jest spowodowane miesiącem (wrzesień nie każdemu przypada do gustu), chwilowym stanem ducha czy Bóg wie czym, ale w taką pogodę...?
Mam tutaj na myśli chociażby moich rodziców, którzy od pewnego czasu biją rekordy w małomówności, jakimś takim nieobecnym byciu i niewielkim okazem radości.
Wiem, że to chwilowe i każdy tak ma, ale przecież obecna pogoda to najlepszy czynnik pocieszający pod słońcem (i to dosłownie)

Jako młodziutki diabetyk, uświadomiłem sobie (dopiero teraz), że cukrzyca to taka choroba (choć ja ją osobiście nazywam przyjaciółką), której za nic w świecie nie da się oszukać.

Jeszcze kilka tygodni do tyłu nie przywiązywałem uwagi swojej do brania tak skrupulatnie leków w wyznaczonych godzinach, trzymania się ściśle diety (chodzi tutaj głównie o mini słodycze typu cukierki). Cukier wtedy mną rządził a nie ja nim.
Miałem wysokie ciśnienie przez cały czas. Rekordem było 150/130 o 9 rano, 5 minut po przebudzeniu się. Kolejnym mini rekordem było 210/143 które uzyskałem jadą autem. Nie, nie ja prowadziłem.
Teraz.. teraz to ja jestem panem i władcą! Odkąd kontroluję to co jem i ile jem - jest najcudowniej niż kiedykolwiek.

Kolejnym aspektem jest pompa...
Waham się trochę co do niej, ale z dnia na dzień poprzez różne materiały uważam, że nie będzie złym pomysłem.
Lepsze to będzie niż kłucie się po 5-6 razy dziennie w palce i 4-5 razy w ramię bądź w brzuch.
Cukrzyca to taka nie-choroba, ale czasami potrafi zdołować. Na szczęście jest  to do zwalczenia :)

Od niecałego tygodnia męczy mnie jeszcze jeden czynnik, a mianowicie - sny.
Mam je tak dziwne i bardzo dające do myślenia
Najgorsze jest to, że są to sny z Kimś kogo wydaje mi się, że nawet dobrze znam
Nie mam zielonego pojęcia jak je interpretować i co o nich myśleć
Wiem, że to TYLKO sny, ale jeden i ten sam sen prawie 3 razy pod rząd...?
Mam nadzieję, że nie są one zapowiedzią czegoś czego bym pewnie i tak nie chciał
..i że to po prostu tylko sny ;)

Noc jeszcze młoda, ale sen stary i naruszony.




wtorek, 30 sierpnia 2016

When You finally let go of the past...

...something better comes along

Jeszcze chwila, moment, ułamek sekundy...i czarne myśli o klasie maturalnej staną się rzeczywistością.
Niewątpliwie okres to burzowy, niezwykle stresujący i wymagający, ale jednak już tylu go przeżyło, wytrwało.
Zapewne każdy z tych "zwycięzców" był tak jak ja teraz - pełen obaw i całego mnóstwa niepewności.
Ale wszystko jest przecież dla ludzi i okres, z którym przyszło nam się teraz zmierzyć - nie jest nie do przetrwania :)

Jestem tak pilnym uczniem, że swoją "wyprawkę" szkolną kupuje dopiero(?) dziś. Nie jest ona co prawda tak bogata jak dzieciaka idącego do 1 klasy szkoły podstawowej, ale równie wartościowa :D

Plan powtórzeniowy rozpisany, przyszłość w wyobraźni nawet kolorowa, siły powiedzmy "zebrane" więc czas dać z siebie wszystko i wierzyć, że to wszystko za te kilka miesięcy przyniesie zamierzony rezultat...
Czy się boję?
- I tak i nie. Boję się najbardziej, że przegram sam ze sobą
Czasem kiedy coś robię nachodzi mnie myśl, że to już umiem, ale kilku innych przedmiotów nie za bardzo i wtedy jestem w kropce.
Ucieka skupienie z danego przedmiotu, negatywny stres i rozsypka.
Nienawidzę tego.

Czasem, kiedy sen nie idzie ze mną w parze, zastanawiam się jak to będzie wyglądało później.. na studiach.. jak wszystko się dalej potoczy..
Czy te osoby, przyjaciele, koledzy, znajomi - czy to w jakimś większym procencie przetrwa?
Czy będzie podobnie jak teraz - czas na częste spotkania i robienie czegoś spontanicznego...?

W sumie teraz to mnie nie za dużo obchodzi
Wedle słów moich rodziców - próbuję żyć obecnym dniem i nie imaginować przyszłości i broń Boże nie wspominać przeszłości
Po co...

Niejednokrotnie słowa taty o moim specyficznym charakterze dawały mi do myślenia, tak teraz nic się nie zmieniło...
Często miewam przekonania, że nie pasuję do tego towarzystwa, otoczenia, w którym przebywam...
Że odbieram na innych falach niż wszyscy

Trochę to dziwne, ale jednak tak jest.

Lecz nie mam czasu na rozmyślanie teraz o tym, czas goni, ale dłuuga noc jednak czeka.

"Oby nikt z nas nie przegrał, oby nam wyszło"
PS: Miłego dnia! :)

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Tabula rasa

Połowa wakacji za mną, bycie świadkiem wydarzenia, gdy dwoje zakochanych osób mówi sobie "Tak" - również, śmierć wujka (tego z tych wujków będących w TOP3), ŚDM jak i wiele wiele innych wydarzeń także.

Choć jakby spojrzeć z perspektywy ciekawych chwil, to nie było ich jakoś za wiele.
Z roku na rok mam wrażenie, że te wakacje to już nie to samo... nie to co kiedyś kiedy wakacji miałem 2 tygodnie, bo obozy, zgrupowania, gdzie nie miałem czasu myśleć o jakichś rzeczach, które wywołują smutek bądź o wiele mniej pamiętałem przykre momenty.
Rok przed maturą, jedną z 3 myśli, które masz w głowie jest  właśnie ona - matura. Nie ma co ukrywać, że czuję strach przed nią...duży strach.
Nie chcę pisać tutaj, że będzie dobrze, bo nie wiem jak będzie.
Nie chcę nic mówić, nic pisać, chcę po prostu dalej wierzyć.


Chcę bardzo spleść coś co warto przeczytać, ale nie wiem co. Nawet kiedy zaglądam na inne blogi, które śledzę, panuje na nich jakaś wyjątkowa moda na pisanie o miłości, związkach, zakochanych i motylkach w brzuchu...

Poniekąd, iż w głębi jestem romantykiem niedocenianym i najczęściej nierozumianym, zaczytywałem się w tych wpisach i próbowałem w nich odnaleźć swoje postawy.

Bywało z tym bardzo różnie.
"Słusznym jest mieć zaufanie do swojej bratniej duszy" - zgadzam się. Łatwo powiedzieć, ale już ciężej kiedy ktoś to zaufanie naruszy. Kiedy chcesz komuś coś powiedzieć, co Ci leży w głębi, a spotykasz się z ironicznym uśmiechem i brakiem uwagi na swoją osobę.

Czego moim zdaniem brakuje w związkach ze snu?
-czułości. Najprostsze słowa są tak nieczęsto wypowiadane, że wręcz w ogóle.

Warto zaznaczyć, że każdy z nas, każdy, pragnie być z kimś zapatrzonym w nas i my w niego. Często mają tak młode pary... i to jest to czego im zazdroszczę.
Takiego nieukrywania, że są razem, że wskoczyliby za sobą tam i tu.

Wielokrotnie jest tak, że to jedna ze stron stara się bardziej i jest tą tarczą, która się zużyje dopiero po mocnym ciosie, ale jak na złość coraz częściej tak jest. Jest to równie niesprawiedliwe jak zarobki w Naszym kraju, ale jednak nikt nic na to nie poradzi.

Fajnie jest spotkać się z innymi ludźmi/parami/starszymi małżeństwami żeby nabrać takiego "natchnienia" jakby to miało wyglądać, ale późniejsze zderzenia z rzeczywistością są znacznie gorsze.


Kończę tą nierówną walkę - moją z pisaniem o sprawach, o których nigdy nikomu nie mówię.
Czy się podpisuję pod tym co napisałem?
- zdecydowanie tak.

I wedle mody panującej na śledzonych przeze mnie blogach, swój wpis zakończę również cytatem może niezwiązanym z miłością, ale ogólnym zastanowieniem.

"To co Cię dręczy, zakopujesz głęboko i myślisz, że tego nie ma? To czemu nie śpisz..?"
Mr G


PS: Romansideł pisać bym nie mógł :)


środa, 22 czerwca 2016

Pierwszy raz...

Taaaak, to właśnie jutro! Ostatni dzień szkoły! 10 miesięcy za Nami... Z jednej strony coś niesamowitego, ale z drugiej - matura za chwilę...

Może to głupie, ale obawiam się jej. Co prawda, według jednego wokalisty - "wszystko jest w Twoich rękach", tak w tym przypadku także i egzaminatora. Jest jeszcze odpowiednio dużo czasu, aby zamartwiać się na przyszłość, dlatego oszczędzę stresu i nerwów mojemu cukrzycowemu organizmowi :)

Czy jakieś plany na wakacje?
- Całe mnóstwo. Aczkolwiek z moim szczęściem i znajomymi wyjdzie 5% wszystkich planów. Szkoda bardzo, że tak ciężko wszystkim dogodzić (dla tego za drogo, dla tego zły termin). Od roku marzę o takim świetnym wypadzie w super towarzystwie, ale będę na niego jeszcze zapewne długo czekał... Podobno tylko cierpliwi zwyciężają świat, więc jestem na dobrej drodze :)

Zapewne większość czyta tego posta ze względu na tytuł. - I prawidłowo ;)

Otóż zdziwienia nie będzie, ponieważ ten pierwszy raz to... pierwsza praca! :D
Pomysł powstał bardzo spontanicznie. W nocy z wtorku na środę nie mogłem zasnąć i postanowiłem poszukać w internecie pracy na wakacje. I znalazłem!
Na drugi dzień się tam pojawiłem i po przejściu 3 dniowego szkolenia z dwoma egzaminami - zostałem telemarketerem :D
Co takiego oferuję? -Otóż szkołę językową.
Żuchwa naprawdę boli kiedy przez 6h dzwonisz do 190 osób i tylko 9 się zgadza podać Ci swoje dane. Mam naprawdę ogromną siłę przekonywania. Haha!
Jest to moja pierwsza praca i póki co naprawdę mi się podoba
Wszystkich, którym nie powiedziałem, że chcę znaleźć pracę na wakacje (sam nawet o tym nie wiedziałem) z całego mego cukrowego serduszka przepraszam.

Za chwilę wakacje, ale mój ukochany okres siedzenia późnymi wieczorami na balkonie i podziwianie gwieździstego nieba z słuchawkami na uszach, już dawno się rozpoczął.
Zapewne wiecie jak dużo wewnętrznie daje takie przesiadywanie w samotności w miejscach, które są Wam bliskie... Kiedy macie czas na przemyślenie wszystkiego, podsumowanie samych siebie, uświadomienie sobie pewnych rzeczy. Zatrzymanie się na chwilę w tym biegnącym toku życia i pomyślenie przez chwilę, na spokojnie, tylko Wy i gwiazdy, do czego Ty tak naprawdę dążysz, czego oczekujesz od siebie i od innych i pomarzyć o swoim idealnym planie na swoje stosunkowo krótkie życie...
Coś niesamowitego, spróbujcie.

Życzę Wam, wszystkim chodzącym jeszcze do szkoły, udanego ostatniego dnia w miejscu edukacji codziennej i rzecz oczywista - nie przemęczcie się! :)