Spędzam tam większość czasu, który pragnę żeby minął jak najszybciej.
Wtedy tak mocniej pragnę być traktowany przez innych inaczej, tak jak ja traktuję ich; być rozumianym..
Chciałbym być wystarczająco ważny dla bliskich, jak oni dla mnie...
Mam nieodłączne wrażenie, że coś idzie nie tak...
Że staram się a to i tak prowadzi do niczego...
Czas spędzony w izolacji od innych, to czas pozwalający mi spojrzeć inaczej na samego siebie...
Kiedyś przeczytałem, że wtedy da się usłyszeć walkę serca z rozumem.. - coś w tym jest.
Nie wiem co to za stan, może matura itd. albo coś kompletnie mi obcego...
Jak zachwyca mnie ludzki umysł, tak w chwilach jak te - nienawidzę go.
Potrafi przywoływać wspomnienia, kreować wyobrażenia, które tylko Cię dobijają i uświadamiają jak zbyteczny jesteś...
Jednak po dłuższej chwili przychodzi to coś... Coś czego nie potrafię opisać.
Coś co sprawia na początku skurcz mięśni przywłosowych, a później ogromną radość.. Radość, która nie wiesz skąd wynika i jak to się ma do tego, co jeszcze przed chwilą czułeś...
Warunkiem, który dostrzegłem, że musimy spełnić jest powiedzenie wszystkiego co nas boli, przerasta i z czym walczymy na co dzień..
Branie rzeczy bardzo do siebie i bycie wrażliwym na słowa i czyny innych nie pozwala mi inaczej sobie z tym radzić... Często kiedy coś usłyszę, co autor uważa za nieważne i w ogóle niewypowiedziane - ja odbieram i przetwarzam na wszystkie możliwe sposoby...
Chciałbym się w jakiś sposób uodpornić na coś takiego..
Ale brak mi umiejętności i sprytu, aby tak się stało.
Chcąc być lekarzem będziesz musiał się trochę tej wrażliwości pozbyć bo będzie Ci ciężko w wielu sytuacjach. Niestety trzeba trochę być chłodnym emocjonalnie.
OdpowiedzUsuń