niedziela, 11 września 2016

Brak tytułu to też poniekąd tytuł...

Z wetkniętym nosem w 2 podręczniki i 3 zbiory zadań, w ten niedzielny wieczór, zatęskniłem za jednym - tym czasem beztroski, który nie tak dawno mi towarzyszył

 W tym okresie kiedy wielkie boom osiemnastkowe powoli przemija, gdy leżysz przykryty kocem z  kubkiem zaparzonej pokrzywy i patrzysz w to niebo niezmienione od miliardów lat (nie uwzględniamy gwiazd i ich stałych metamorfoz) i starasz się nie myśleć o niczym oprócz miejsc, w których chciałbyś teraz być...

Od pewnego, krótkiego co prawda czasu, zastanawiam się czemu niektórzy są jacyś szorstcy, nieobecni i poddenerwowani. Może to i jest spowodowane miesiącem (wrzesień nie każdemu przypada do gustu), chwilowym stanem ducha czy Bóg wie czym, ale w taką pogodę...?
Mam tutaj na myśli chociażby moich rodziców, którzy od pewnego czasu biją rekordy w małomówności, jakimś takim nieobecnym byciu i niewielkim okazem radości.
Wiem, że to chwilowe i każdy tak ma, ale przecież obecna pogoda to najlepszy czynnik pocieszający pod słońcem (i to dosłownie)

Jako młodziutki diabetyk, uświadomiłem sobie (dopiero teraz), że cukrzyca to taka choroba (choć ja ją osobiście nazywam przyjaciółką), której za nic w świecie nie da się oszukać.

Jeszcze kilka tygodni do tyłu nie przywiązywałem uwagi swojej do brania tak skrupulatnie leków w wyznaczonych godzinach, trzymania się ściśle diety (chodzi tutaj głównie o mini słodycze typu cukierki). Cukier wtedy mną rządził a nie ja nim.
Miałem wysokie ciśnienie przez cały czas. Rekordem było 150/130 o 9 rano, 5 minut po przebudzeniu się. Kolejnym mini rekordem było 210/143 które uzyskałem jadą autem. Nie, nie ja prowadziłem.
Teraz.. teraz to ja jestem panem i władcą! Odkąd kontroluję to co jem i ile jem - jest najcudowniej niż kiedykolwiek.

Kolejnym aspektem jest pompa...
Waham się trochę co do niej, ale z dnia na dzień poprzez różne materiały uważam, że nie będzie złym pomysłem.
Lepsze to będzie niż kłucie się po 5-6 razy dziennie w palce i 4-5 razy w ramię bądź w brzuch.
Cukrzyca to taka nie-choroba, ale czasami potrafi zdołować. Na szczęście jest  to do zwalczenia :)

Od niecałego tygodnia męczy mnie jeszcze jeden czynnik, a mianowicie - sny.
Mam je tak dziwne i bardzo dające do myślenia
Najgorsze jest to, że są to sny z Kimś kogo wydaje mi się, że nawet dobrze znam
Nie mam zielonego pojęcia jak je interpretować i co o nich myśleć
Wiem, że to TYLKO sny, ale jeden i ten sam sen prawie 3 razy pod rząd...?
Mam nadzieję, że nie są one zapowiedzią czegoś czego bym pewnie i tak nie chciał
..i że to po prostu tylko sny ;)

Noc jeszcze młoda, ale sen stary i naruszony.




4 komentarze:

  1. Właśnie sobie uświadomiłam odwiedzając Twojego bloga jak ten czas szybko leci. Ty dopiero co pisałeś o dostaniu się do biol-chema i perypetiach z tym związanych, ja niedługo kończę studia :o Ehhh...chyba się starzeje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? - ten czas tak pędzi... :/
      Ale z drugie strony to sie ciesze, bo nie lubie zbyt długo byc w jednym miejscu
      Powodzenia!

      Usuń
  2. Chyba nie tylko w Twoim otoczeniu ludzie popadli w jesienne nastroje. Moi znajomi już prawie kompletnie zamilkli. Jedynie ja ciągle peplam, szczególnie biegając na stadionie któreś z kolei kółko, kiedy wypluwam sobie płuca, ale ciągle gadam. Cisza mnie martwi, jest jakaś złowroga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często ciszy, milczenia boje się najbardziej. Nigdy nie wiem, co po niej nastąpi...

      Usuń