środa, 28 września 2016

Nic nad nicość, wszystko nic

W takich momentach swojego niedługiego życia, kiedy czuję się sam... nierozumiany przez nikogo... bezużyteczny, uciekam do miejsc gdzie nikt mnie nie widzi, nikt nie słyszy...
Spędzam tam większość czasu, który pragnę żeby minął jak najszybciej.
Wtedy tak mocniej pragnę być traktowany przez innych inaczej, tak jak ja traktuję ich; być rozumianym..
Chciałbym być wystarczająco ważny dla bliskich, jak oni dla mnie...
Mam nieodłączne wrażenie, że coś idzie nie tak...
Że staram się a to i tak prowadzi do niczego...
Czas spędzony w izolacji od innych, to czas pozwalający mi spojrzeć inaczej na samego siebie...
Kiedyś przeczytałem, że wtedy da się usłyszeć walkę serca z rozumem.. - coś w tym jest.

Nie wiem co to za stan, może matura itd. albo coś kompletnie mi obcego...

Jak zachwyca mnie ludzki umysł, tak w chwilach jak te - nienawidzę go.
Potrafi przywoływać wspomnienia, kreować wyobrażenia, które tylko Cię dobijają i uświadamiają jak zbyteczny jesteś...
Jednak po dłuższej chwili przychodzi to coś... Coś czego nie potrafię opisać.
Coś co sprawia na początku skurcz mięśni przywłosowych, a później ogromną radość.. Radość, która nie wiesz skąd wynika i jak to się ma do tego, co jeszcze przed chwilą czułeś...
Warunkiem, który dostrzegłem, że musimy spełnić jest powiedzenie wszystkiego co nas boli, przerasta i z czym walczymy na co dzień..
Dzięki swojej wrażliwości, z ręką na sercu przyznaje się, że często kończę w swym cichym miejscu.
Branie rzeczy bardzo do siebie i bycie wrażliwym na słowa i czyny innych nie pozwala mi inaczej sobie z tym radzić... Często kiedy coś usłyszę, co autor uważa za nieważne i w ogóle niewypowiedziane - ja odbieram i przetwarzam na wszystkie możliwe sposoby...

Chciałbym się w jakiś sposób uodpornić na coś takiego..
Ale brak mi umiejętności i sprytu, aby tak się stało.


niedziela, 11 września 2016

Brak tytułu to też poniekąd tytuł...

Z wetkniętym nosem w 2 podręczniki i 3 zbiory zadań, w ten niedzielny wieczór, zatęskniłem za jednym - tym czasem beztroski, który nie tak dawno mi towarzyszył

 W tym okresie kiedy wielkie boom osiemnastkowe powoli przemija, gdy leżysz przykryty kocem z  kubkiem zaparzonej pokrzywy i patrzysz w to niebo niezmienione od miliardów lat (nie uwzględniamy gwiazd i ich stałych metamorfoz) i starasz się nie myśleć o niczym oprócz miejsc, w których chciałbyś teraz być...

Od pewnego, krótkiego co prawda czasu, zastanawiam się czemu niektórzy są jacyś szorstcy, nieobecni i poddenerwowani. Może to i jest spowodowane miesiącem (wrzesień nie każdemu przypada do gustu), chwilowym stanem ducha czy Bóg wie czym, ale w taką pogodę...?
Mam tutaj na myśli chociażby moich rodziców, którzy od pewnego czasu biją rekordy w małomówności, jakimś takim nieobecnym byciu i niewielkim okazem radości.
Wiem, że to chwilowe i każdy tak ma, ale przecież obecna pogoda to najlepszy czynnik pocieszający pod słońcem (i to dosłownie)

Jako młodziutki diabetyk, uświadomiłem sobie (dopiero teraz), że cukrzyca to taka choroba (choć ja ją osobiście nazywam przyjaciółką), której za nic w świecie nie da się oszukać.

Jeszcze kilka tygodni do tyłu nie przywiązywałem uwagi swojej do brania tak skrupulatnie leków w wyznaczonych godzinach, trzymania się ściśle diety (chodzi tutaj głównie o mini słodycze typu cukierki). Cukier wtedy mną rządził a nie ja nim.
Miałem wysokie ciśnienie przez cały czas. Rekordem było 150/130 o 9 rano, 5 minut po przebudzeniu się. Kolejnym mini rekordem było 210/143 które uzyskałem jadą autem. Nie, nie ja prowadziłem.
Teraz.. teraz to ja jestem panem i władcą! Odkąd kontroluję to co jem i ile jem - jest najcudowniej niż kiedykolwiek.

Kolejnym aspektem jest pompa...
Waham się trochę co do niej, ale z dnia na dzień poprzez różne materiały uważam, że nie będzie złym pomysłem.
Lepsze to będzie niż kłucie się po 5-6 razy dziennie w palce i 4-5 razy w ramię bądź w brzuch.
Cukrzyca to taka nie-choroba, ale czasami potrafi zdołować. Na szczęście jest  to do zwalczenia :)

Od niecałego tygodnia męczy mnie jeszcze jeden czynnik, a mianowicie - sny.
Mam je tak dziwne i bardzo dające do myślenia
Najgorsze jest to, że są to sny z Kimś kogo wydaje mi się, że nawet dobrze znam
Nie mam zielonego pojęcia jak je interpretować i co o nich myśleć
Wiem, że to TYLKO sny, ale jeden i ten sam sen prawie 3 razy pod rząd...?
Mam nadzieję, że nie są one zapowiedzią czegoś czego bym pewnie i tak nie chciał
..i że to po prostu tylko sny ;)

Noc jeszcze młoda, ale sen stary i naruszony.