Ferie dobiegają końca a ja przez ich czas nadrobiłem zaległości w czytaniu blogów oraz w czytaniu książek. Ostatnią książką, którą dziś o 2:04 skończyłem była "Brzydula" autorstwa Constance Briscoe. Wszystkim polecam przeczytanie jej!
Co do czytania blogów to zaległości nadrobiłem (czytając nawet niektóre posty po 2 razy) i stwierdziłem, że w moim blogu jest (było?) za dużo smutnych postów. Zauważyłem, że stanowczo za bardzo przejmowałem się większością przedmiotów nie skupiając się na poszerzaniu swoich zainteresowań i oddawaniu się swojemu hobby. Wiele osób mi to mówiło (w tym osoby ze starszych klas), ale nie brałem sobie tego do serca. Teraz kiedy spoglądam za siebie i przed siebie widzę, że nie należy się śpieszyć. Nie należy myśleć ciągle o maturze (tak ja miałem to i może odrobinę jeszcze mam), nie przeżywać każdej złej oceny, nie martwić się tak fizyką i matematyką, nie myśleć o tym, że się słabo przygotuję do rozszerzeń itd. Zmieniłem swój pogląd na przyszłość. Teraz nie przeżywam każdego ciężkiego dnia, złej oceny ani niepowodzenia w szkole. Mam to po prostu trochę głębiej o tam właśnie.
Ale nadal uczę się systematycznie i staram się poświęcać więcej czasu biologii i chemii. Zmieniłem się. To fakt. I jak na razie dobrze mi z tym.
Dziś podczas rozmowy z rodzicami zapytali mnie co bym zrobił gdybym nie dostał się na lekarski za ileś tam lat... no dobra, 2,5. Szczerze mówiąc nie wiedziałem co Im odpowiedzieć. Tak naprawdę nie mam "planu B". Rodzice co prawda wybiegli troszeczkę w przyszłość, ale jednak to pytanie prędzej czy później musiało paść. Po 1, nie biorę i nie brałem do tej pory innej możliwości niż WL. Po 2, nic innego mi się nie podoba (to co z medycyną niezwiązane). Po 3, na pewno bym poprawiał maturę. Po 4, myślałem ewentualnie nad stomatologią. I tu jest pies pogrzebany, bo nie wiadomo jak napiszę maturę. Jak spieprzę ją po całości to tylko kolejny rok nauki mnie uratuje a nie inny kierunek. Ewentualnie jakby nie było tak źle, ale brakłoby mi punktów na WL to stomatologia, która także bardzo, bardzo mi się podoba.
O czym ja w ogóle piszę...
Wiem, że ten wpis jest o niczym...
Piszę o jakiś rzeczach zbyt odległych...
Dlatego zabieram się do pracy. :)
I nadszedł ten krótko (długo?) oczekiwany moment - ferie 2015!
Strasznie mi się one podobają z wielu względów, ale chyba szczególnie dlatego, że jestem już w trochę "innej" rzeczywistości. Mam tutaj na myśli liceum i wszystko co z nim związane (nowe otoczenie, nowe wyzwania). Nie ukrywam, że niezwykle się cieszę z tego gdzie już jestem i co do tej pory osiągnąłem, ale nie ukrywam także, że z wielką niecierpliwością czekam na przyszłość. Głupie, prawda? :)
Co do pogody w jakiej przyszło mi spędzać ferie to nie mogłem lepiej trafić. Jest po prostu niesamowicie cuuudowna! Słoneczko, pewna część śniegu leżąca tu i tam, ludzie spacerujący, śpiew ptaków (co jest dość specyficznym zjawiskiem)... Mówiąc krótko - aż chce się żyć.
Jakiś szczególnych planów na ferie nie mam. Jedynym czynnikiem, o którym marzę jest najprościej w świecie odpocząć. Choć wiem, że nie samym odpoczynkiem żyje człowiek to także i się pouczę, a co! :)
Śniegu coraz więcej, dzisiejsza pogoda niczym cudo, ferie za tydzień - krótko mówiąc, już z górki. Lecz jednak niekoniecznie. Ferie 2015 rozpocznę oficjalnie w środę. To właśnie wtedy zakończę maraton egzaminów (czyt. sprawdzianów). W sumie to nie ma co rozpaczać, ponieważ jest ich tylko 6 lecz czuję niepokój przed dwoma, a konkretniej to przed wiadomą matematyką oraz wiadomą fizyką.
Czasami tak myślę, że to przeniesienie mnie do obecnej klasy będzie dla mnie wyzwaniem. Jak wiele osób zdążyło zauważyć jestem nogą z fizyki. Z matematyki również nie błyszczę. Wiele osób, którym o tym mówię pytają mnie "To po jaką cholerę tam poszedłeś?!" - otóż po odpowiedzeniu im następuje chwila zmieszania z ich strony. Szczerze mówiąc to mam pewne lęki co do 2 klasy. Wielu nauczycieli mów Nam, że fizyka będzie Nam pochłaniała dużą ilość czasu, a gdzie tu biologia i chemia a o matematyce nie mówiąc... ;/ Po prostu obawiam się, że mogę nie zdać z fizyki w 2 klasie.
Ale to tylko moje nieogarnięte myślenie. Przede wszystkim się bardzo cieszę, że jestem tu gdzie jestem a co do tej fizyki i matematyki to "nie taki straszny diabeł jak go malują".
Już od dawna naszło mnie na naukę z repetytorium maturalnego. Ta cała "nauka" polega na tym, że doczytuję sobie coś nie coś z niego do obecnego tematu na zajęciach. Przyznaję, że niektórych z rozszerzenia rzeczy w ogóle nie rozumiem, ale zawsze staram się to przetłumaczyć sobie z "polskiego na nasze" i wtedy następuje ten moment porównywalny do upojenia alkoholowego, w którym to jesteś tak szczęśliwy.
Hitem minionego miesiąca było to, że rozwiązywałem sobie jakieś banalne zadania z nowej matury z biologii R dane mi przez p.prof. Są to głównie zadania na rysowanie diagramów, pisanie hipotezy, problemów badawczych itd. Niby takie proste a jednak niekoniecznie. Hit polega na tym, że było tam zadanie z próbnej matury z grudnia 2014r . I jak ze wszystkich poprzednich zadań miałem głownie 2/3 pkt. tak z tego miałem 3/3! o_O
Tak, tak wiem, że to nic takiego, ale dla pierwszaka to sprawa życia i śmierci, wierzcie.
Witajcie w tym jakże krótkim, ale pięknym miesiącu jakim jest luty. U mnie bez większych zmian oprócz tego, że o kilkanaście dni starszy. Pierwszy semestr w liceum za mną. Oczywiście zdany lecz średnia trochę poniżej 4,0 nie powoduje u mnie zachwytu, bo jakżeby powodowała.
Mimo to, zdałem i teraz powoli o nim zapominam. Przede mną kolejny, równie ciężki i okrutny, ale także pełen wspaniałych chwil, ocen lepszych i gorszych i to co najważniejsze - przybliża mnie o jeden kroczek do matury, życia, do którego zmierzam jak nienormalny.
Nie ukrywam, że jestem naprawdę przeciętnym uczniem. Uczę się większości przedmiotów "aby zdać" i skupiam się jedynie na biologii, chemii i matematyce lecz to ostatnie to raczej idzie mi najgorzej niestety. Mam jak każda osoba wielkie marzenia i skrupulatnie, dzień po dniu w mikroskopijnej części je spełniam. Siłą, która codziennie pomaga mi wstać z łóżka jest Chrystus i to, że ten nowy dzień jest kolejnym krokiem ku spełnieniu siebie.
Na podsumowanie chciałem podziękować Pewnej Pani za świetnie spędzony dzień i moc atrakcji.
Ps: Muzyka kojarząca mi się najbardziej z obecnym miesiącem...